Etykiety

piątek, 22 czerwca 2012

Ci co to pilnie trzeba ich wesprzeć

ten na górze samej jest pierwszy bo najpilniej się spieszy wszystkim, żeby mu dom dobry dać. Chłopak mieszka w piwnicy i z tego cośmy słyszeli, koszmarnie tęskni za człowiekiem.




 







niedziela, 10 czerwca 2012

Zajętość wielka, ale teraz mniejsza

Dawno nie pisaliśmy. Co się dziwić, skoro mama cały czas blokowała dostęp do komputera. Nic to, mamy plan, że w Wigilie powiemy, że chcemy własny sprzęt. Już coś wspominaliśmy mamie, ale nie zrozumiała i wydawało jej się, że chodzi nam o jedzenie. To też, ale główny przekaz był trochę inny.
Ale do rzeczy. Siatki w oknach wiszą już na całego, co zdecydowanie rozszerzyło nasz teren panowania. Mamy ambitne plany, żeby kiedyś zawładnąć podwórkiem, ale to musi jeszcze poczekać z powodów czysto technicznych. 5 piętro wydaje się być bardzo wysoko, a Prince po prostu bardzo nie lubi klatki schodowej. No więc siedzimy na parapecie, choć jak jest słońce to się przemieszczamy na łóżko, bo parapet nagrzany trochę jednak parzy. I jak tak siedzimy sobie, to muszę przyznać, że relaks jest.
A czasem i rozrywka się trafi:



Mama od czwartku zalatana jakoś. Brała aparat przed wyjściem (znowu nie mogła znaleźć ładowarki;))  i coś wspominała o kotach. Aż nas zmroziło, bo przecież nie może przynieść innych do domu! no gdzie? tu? gdzie i tak nam się przestrzeń zmniejszyła przez tego wielkopsa Bonusa?? Jak zostaliśmy sami to opracowaliśmy taktykę odstraszenia wroga. Nie powiemy Wam, z czego się składała, bo nigdy nie wiadomo czemu trzeba będzie stawić czoła. Ale jest wybitnie nieprzyjemna i każdy z nas potwierdził, że w żadnym życiu nie chciałby mieć nas za wrogów.
Grunt, że alarm odwołany - nie będzie żadnej konkurencji, jesteśmy najfajniejsi i w ogóle. Mama poszła pomagać bezdomnym kotom. To znaczy trochę już domnym, bo mieszkającym w Domu Tymczasowym.  Dom Tymczasowy u Magdy się nazywa. Widzieliśmy te zdjęcia. Kurcze, szkoda ich, w sensie tych kotów. Dobrze, że są w tym azylu, bo tak to zupełnie nikt by się nimi nie zajmował. Fatalnie! Mama liczy, że się uda pomóc im poprzez zdjęcia. Że trzeba pokazać, że są wyjątkowe i piękne. No to może nie w tym poście, bo już z deka za długi, ale w następnym pokażemy wszystkie.

Ciao! to znaczy Mrao, sorry