Etykiety

poniedziałek, 20 czerwca 2011

Psie skoki i krótki raport medyczny

A na tym wyjeździe to byliśmy w gościach. Do takich Państwa poszliśmy i rodzice dali mi zadanie - wpuścili mnie i Rudego na taki całkiem fajny ogród i zamknęli bramkę. Potem poszli do środka domu. Wiedziałam, że nie moge ich zawieść i po jakimś czasie, bo łatwo nie było, wyskoczyłam przez bramkę i wpadłam pokazać im, że mi sie udało:) chyba byli zdziwieni, że tak szybko mi poszło:) a potem mowili cały czas, że sa ze mnie strasznie dumni! no, oby więcej takich zadań, bo to ostatnie ze zdobyciem torebki po mięsie z parapetu było naprawde bardzo łatwe:)

Aha, no i najnowsze wiesci od weterynarza - guz, który mama wyczuła, okazał się być jednak tłuszczakiem i nie będą mi go wycinać. A kleszczydło Pani doktor wyjęła i powiedziała, żeby sie nie martwić, jeśli jestem zadowolona i jem. To ja sie pytam, czemu niby miałabym nie być zadowolona i nie jeść??

Hauk!
Luśka:)

Miś stróż i ogród

Ależ to był wyjazd!!!! nikt mnie nie uprzedził w ogóle gdzie jedziemy i co będziemy robić, a przeciez gdybym wiedziała, to może bym sie jakoś przygotowała czy jak? no nic, wyjechaliśmy w czwartek, wszyscy, mama, tata, Bundy i babcia. Tylko koty zostały, ale jakoś nie plakalam z tego powodu. Było fajnie, bo mama jechała z nami z tyłu i cały czas mieliśmy ją blisko siebie. Zreszta tata tez był na wyciągnięcie łapy. Długo jechaliśmy, tak długo, że musiałam się zdrzemnąć. A wiecie, kto mnie pilnował w czasie drzemki? mój miś stróż:



A potem dojechalismy do takiego domu, gdzie trzeba bylo najpierw poprzestawiać mnóstwo rzeczy, żeby w ogóle sie dotsac gdziekolwiek, więc przejelam dowodzenie i chodziłam po pudełkach nadzorując pracę. W tym domu jeszcze był ogród, o matko jaki duży. To znaczy on jeden duży nie jest, ale nie ma siatki w jednym miejscu, i tym sposobem łaczy sie z dwoma innymi i na takim terenie to już można sie wybiegać. Nie wiem czemu mama tylko sie denerwowała, jak bylam na jego końcu, ale nie protestowałam jak za trzecim razem wzięła mnie na ręce i zaniosła do domu. I jeszcze chodzilismy na dłuuugie spacery poza dom, na górke taką i pola i łąki i kurcze jak tam jest fajnie no! Chyba widać, że jestem szczęśliwa?:):


No i zmiany, do warszawy wróciłam juz sama. Została podjęta decyzja, że Bundy zostaje z babcią na działce, żeby nie musiał tu w Warszawie wchodzic po tych schodach cały czas. Rozmawiałam z nim, był tym zdenerwowany, a mama, jak wyjeżdżała, to bardzo długo płakała, ale podobno juz jest lepiej.
Musze leciec już, zaraz przyjeżdża tata i jesdziemy do lekarza, bo jakis kleszcz sie do mnie przyczepił i trzeba się go pozbyć:)
Całuje Was mocno:)
Luśka

wtorek, 14 czerwca 2011

tajemnice DNA:)

Agrrr! zapomniałam Wam powiedzieć, że mama juz wie, kim jestem!! Na poczatku myślała, że ojciec był husky, a mama lis, ale wczoraj ją olśniło - musiało być tak, że ojciec husky, a matka kojot (czy kojotka sie pisze?:))


Na tym ostatnim zdjęciu troche jeszcze jestem przy kości, ale teraz talia mi sie zrobiła, że hej:) Od dziś nie jestem Haskolisem, mówicie do mnie Kojohas;))


L.

Równowaga czyli Henio i zabawki

Jakiś czas temu poznalam kolege - Henio ma na imie. Henio typem buldoga francuskiego jest i muszę przyznać, że naprawde dobrze sie czuję w jego towarzystwie. Mimo, że w sumie kurdupelek jest, ale w czasie zabawy jest mistrzem:) Ale nie kazdy jak widać henia lubi - mamy w parku taka stara amstafkę, nie gadam z nią, bo  na wstepie mi dała do zrozumienia, żebym sie trzymala z daleka, ale Henia poturbowala w sobote. I dzis sie dowiedzialam, że Henia sparaliżowało trochę i musi jechać do neurologa:/ no kurcze no:/ próbowałam dziś kciuki trzymać, tak jak mama pokazywała, ale ja mam inną tą konstrukcję palców i nie chcą się zaplatać.
A wczoraj się nudziłam trochę. Niby byłam, na spacerze z tatą 2 godziny, a potem z mamą trochę, ale i tak, jakoś energia mnie rozpierała. Na Rudego nie mam co liczyć, bo on kurcze tylko z tą swoją piłeczka cały czas siedzi i sie w ogóle nie dzieli. Postanowiłam więc zrobić przegląd dostępnych zabawek. I mam już moje TOP 5:)
1 miejsce ma miś. To pies jest jakiś chyba, ale to mało istotne. Istotne jest, jak on lata!!. Wow, jak pies dobrze za ucho złapie i nabierze rozpędu to całkiem wysoko w powietrze może wyrzucić!I po stole też śmiga szybko. Zaraz za nim jest klapek taty. Mamy adidasy tez są niezłe, ale za ciężkie mimo wszystko, a klapki dobre, bo guma ładnie się odrywa i jest duza powierzchnia, za ktorą mogę złapać. Miejsce trzecie to drugi miś, ktory mama przyniosła mi w sobote. Rozprul sie troche na plecach, ale jest mega miękki i dobrze na nim się trzyma pyszczek. nr 4 to frisbee - przekonalam sie do niego wczoraj, kiedy odkrylam, ze material z ktorego jest zrobiony, swietnie sie daje odpruć:)
a nr 5 to cała reszta, którą znajde w domu:)
A Wy jakie macie ulubione zabawki? :)

Hau!!

poniedziałek, 13 czerwca 2011

Mamine przemyślenia

mrrrrrr, wstalem wreszcie po porannej drzemce. Widzieliście jakie ładne słońce dzis? Ja już wiem, co z nim zrobimy, zlapiemy je sobie i włozymy do naszego koca, żeby było nam cieplo:) Ale najpierw...
Jest nas sporo w domu, to prawda - aktualnie będzie z 7 zwierzaków. Wiem, że mama bardzo chciałaby móc pomagac większej ilości potrzebujacym, ale narazie nie może. To znaczy nie może wziąć juz nikogo do siebie, bo to w końcu tylko dwa pokoje z kuchnią. Co prawda mi zajmuje chwilę, zanim przebiegne z jednego końca pokoju na drugi, ale to głownie dlatego, że jeszcze mam dośc krótkie łapki:) Myślała wiec mama i myślała i kilka lat temu wymyśliła, że zostanie tez opiekunem wirtualnym bezdomnych zwierząt. Dzięki czemu zaadoptowała Wanię, niedźwiedzia ze schroniska w Korabiewicach, a razem ze swoja przyjaciółka, a moja ciocią Y. - Hugo z fundacji Tara. I niby wszystklo jest dobrze, ale mama nie wie co zrobic - podobno w Korabiewicach już parę miesięcy temu zaczęło byc bardzo źle i na pewno nie jest to dobre miejsce dla zwierząt. Nie ma żadnej pewności, że pieniądze, które wysyła na Wanię, sa faktycznie wykorzystywane do pomocy jakiemukolwiek zwierzęciu. To trudna decyzja i nadaj jej nie podjeła - czy placic nadal, czy przestać. Chcielibysmy jej pomoc,w  sensie cala nasza trójka, nawet sie naradzaliśmy wczoraj, ale nic nam sie nie udalo wymyśleć. Jesli ktoś z Was ma pomysł, to pomóżcie naszej mamie.
A jeśli ktoś z Was chciałby np. zaadoptowac konia, ale nie może bo mieszka na 10 piętrze bez windy, to polecamy m.in te dwa schroniska:
http://www.fundacjatara.info/
http://www.przystanocalenie.pl/kpdz_index_pl.html


a to nasz starszy wirtualny brat Hugo:):


Hugo jest prawie niewidomy, ale chyba mu nie przeszkadza jesc najlepsze kawałki trawy:) Ja sie przeciez tez trzęsę jak żelki, a biegam i jem jak prawdziwy tygrys (tak mama powiedziała, więc to na pewno prawda:))

Muuuah:*
Ozzy

niedziela, 12 czerwca 2011

Azylowo, domowo, dywanowo

Ech dzieje sie kochani, intensywnie. W środę wróciłem do Azylu. Na szczęście tylko na chwile, bo miałem tam dostać jakieś leki. Czy Wy tez tak nie lubicie zastrzyków?? och, to było barrrdzo nieprzyjemne:( Chociaż nie wiem co bardziej, czy zastrzyki, czy to, że byłem znowu w klatce bez mamy, taty i Prince'a. Ale dałem radę, wytrzymalem do czwartku, który był dla mnie jak kolejny prezent - Tata przyjechał po mnie i...po naszego trzeciego brata!!!! Jak zobaczyliśmy się znowu wszyscy razem, to nie mogliśmy się soba nacieszyć. Jestem bardzo szczęśliwy i nie przeszkadza mi nawet to, że Iggy wyjada mi kurczaczka z miski! A potem znowu byliśmy w tej torbie wiezieni gdzies poza domek. Na szczęście byliśmy u mamy na kolanach, więc nie bylo tak źle. Tam gdzie pojechalismy, jest taka miła Pani doktor, która nas badała. I znowu zastrzyki:( Mama mowi, że to dla mnie dobre, więc z całych sil staram się nie płakać. Jest mi jeszcze trochę słabo, i podłoga nadal nie daje sie złapać, ale podsłuchałem jak Pani doktor mówiła, że będzie ze mną wszystko w porzadku. Zrobiłem uff i od razu było lepiej:)
A w domku mamy cały pokój dla siebie. Mama co rusz robi nam jakieś super niespodzianki i wynajduje nowe miejsca do zabawy. Dzis np. zrobiła takie suuper górki i tunele z dywanów, mówie wam, poproście swoje mamy, żeby Wam też takie zrobiły, bo zabawy jest mnóstwo!!!
Jak już mówiłem, spędzamy czas bardzo intensywnie, więc kiedyś musimy to odespać:

od prawej w to ja, potem jest Iggy, a za nim śpi Prince:)


Price & Iggy

Ściskamy Was mocno bardzo!!
Miauuuu:*

Ozzy i reszta:)

sobota, 11 czerwca 2011

Trzech braci

No i kolejna szczęśliwa chwila - wczoraj dołaczyl do nas nasz trzeci brat. Dostał imie Iggy:) Narazie nie napisze nic więcej, bo własnie z Princem wrócilismy od lekarza i koniecznie ale to koniecznie musze sie zrelaksowac bawiąc się drewnianą listewką. Nadal świat się kręci, ale już przyjemniej bo jestem w moim nowym pokoju z resztą rodzeństwa. Mama zrobiła dzis parę zdjęc, poprosiłem ją, żeby dała mi kilka do wstawienia dla Was:) Oto my:
Iggy:)

Ja Ozzy:)

I Prince:)

Ściskamy Was mocno
mrauuu

piątek, 10 czerwca 2011

Zmiana warty

ej, psssst, eeej, jest tu kto? łiiii, jesteście! to ja, Luśka:) korzystajac z okazji, ze to małe cos przestalo okupowac komputer, wzięłam ze soba Bundiego (vel rudy wiewiór) i przejęliśmy bloga:) Nie mam dużo czasu, bo zaraz babcia wpadnie i nas przegoni, ale wrzucam zdjecie siebie i Rudego, żebyście wiedzieli, jacy jesteśmy fajni:))

To ja, Luśka vel Haskolis:) Wzięta w maju ze schroniska w Radomsku.

A to Bundy, mix setera z czymś, wziety kilkanaście lat temu ze schroniska w Celestynowie.

Żeśmy sobie tak pomyśleli, że niby czemu tylko koty moga pisać bloga, jak my przecież wszyscy razem mieszkamy u mamy i taty? No, to do następnego!!:)
HAU!!


Luśka & Bundy


Dzień dobrrry:)

Dzień dobrrrry:)
Wyspałem się, zostałem wygmerany, zjadłem strasznie duzo gotwanego kurczaczka i teraz mogę zacząć dzień:)
Wiem, wiem, że pogoda trochę różni się od wczorajszej, mama dziś załozyła kurtke do pracy. Wzięła też taka różową chustę, myślałem, ze to dla mnie do zabawy, ale chyba jednak nie. To miłego dnia życze wszystkim, marrrrrau:)

czwartek, 9 czerwca 2011

Obcy

     A  w ogóle to bym zapomniał! wczoraj znowu widziałem tego stwora strasznego, co czycha na mnie przy drzwiach. Nie wiem co to, ale konstrukcja jak zwierze w miare normalne, w sensie ma 4 łapy, prawe i lewe ucho, pysk, długi jakis podejrzanie i ogon. Czy prawie jak ja, tylko znacznie brzydszy. Sierść ma też, taką jasno-rudą. Mama woła na to coś Luśka, albo Haskolis i wtedy to cos przybiega i macha tym ogonem. Już parę dni temu widziałam ją, babcia wzięła mnie na kolana, a to coś stało i strasznie płakalo, jak sie na mnie patrzyło. Myśle, że z wrażenia! a mnie jakoś przypływ odwagi ogarnął, wyszczerzyłem ząbki i zafuczałem. Ale jak zafuczałem, az sie prawie siebie przestraszyłem!
    A wczoraj znowu, tym razem mama mnie na ręce wzieła, a ten potwór próbowal do mnie doskoczyć. Znowu na niego nakrzyczałem i sobie poszedl. Pewnie groźniej wyglada tylko niż w rzeczywistosci jest. Niech tylko wróci Ozzy, to od razu ustalimy, kto tu jest wazniejszy - my czy ta Luśka. I w ogóle to slyszałem jeszcze jak ona mowila do tego dużego rudego stwora, że będzie się chciala podłaczyć pod naszego bloga. Pff, jak zasłuzy, to może damy jej kawałek klawiatury...


Prince

wieczorny smutek i swędzenie uszu

    Mrrrrau, cześć, tu Prince. Nie miałem jeszcze okazji z Wami rozmawiać, bo Ozzy jakoś lepiej radzi sobie z gramatyka i pisownia, ale skoro zostałem sam na jakiś czas, to pomyślalem, że nie będziecie mieli nic przeciwko temu, żebym dodal tu też coś od siebie.
    Musze wam powiedziec, że było mi wczoraj bardzo smutno. Ozzy wyjechał, i nie wrócil na noc:( starałem sie być dzielny, ale i tak czasem zdarzało mi sie zapłakać. No co poradzę, tesknię za nim i nie wiem zupelnie co u niego. Na szczęście wczoraj wieczorem przyszedl do mnie mój nowy tata i siedział ze mna baaardzo długo na podlodze i wiecie co? normalnie się ze mna bawił! i głaskal mnie i brał na ręce i nawet próbował ze mną rozmawiać, ale on przeciez nie umie po kociemu:) i już mi mniej bylo smutno. A jeszcze jak przyszła mama i babcia, to w ogole poczułem sie calkiem dobrze. Tylko uszy mnie swedzą. A tak mnie swedzą, że aż bolą. Babcia mówiła, że trzeba wyczyścic, i co? i wczraj wlala mi coś do ucha! o matko jak się zeźliłem. No jak można kotu do ucha wlewać cokolwiek? podobno to lekarstwo, ale jak nie pomoże, to tak na nie naprycham, że hej...!
      A dziś rano zgodziłem się na sesję:) nie mogłem się skupić, bo to oko patrzylo na mnie i strzelalo smiesznie i ten pasek tak się majtał, ze mógłbym przysiac, że chciał się ze mną bawic. Ale ze dwa zdjęcia wyszły, więc...
oto ja:):

Mruczaski przytulaski
Prince


środa, 8 czerwca 2011

Nowa mama miała rację...

I jednak jestem chory. Mój nowy tata zabrał mnie znowu samochodem tam skad przyszedłem, mam dostawac jakies leki, musiałem pożegnac się na kilka dni z moim bratem i nowym domem. Smutno, choc fajnie, bo zobacze mojego trzeciego braciszka. Mam nadzieje, że szybko stad wyjdę, zdecydowanie wolę spać na kocu niz w tej klatce.
Macham do Was łapka (uuu, ale wszystko się kreci)
Miau

Ozzy

tam skąd przyszliśmy

To może jeszcze kilka słów dla ewentualnych zainteresowanych: ostatni czas spedzilismy u kochanej Pani z Azylu w Konstancinie. Było tam baaaardzo dużo starszych od nas kotów, ale nie mogłiśmy sie z nimi bawić, bo siedzieliśmy w klatce. Wiemy jednak, że jest tam tez dużó malutkich kotków, podobno jeszcze mniejszych od nas, takich niemowlaków chyba. Gdyby ktos z Was chciał pomóc tej Pani, ktora pomogła nam, to wszystkie informacje znajdziecie na tej stronie: http://101kotow.pl/. Tak naprawdę juz wiem, że to nie jedyne miejsce, gdzie znajdują sie zwierzaki, takie jak my, bez domków. I dzis postanowiłem, Prince tez sie zgodził, że bedziemy tutaj, na naszym blogu (aaaa, mamy bloga, mamy bloga, mrrrauu) podawac Wam adresy takich organizacji.
No to buzia:*
Ozzy

Początki

No to zaczynamy:)

Nazywamy sie Ozzy i Prince:) Ozzy to ja, ten zza kwiatka, a ten z bialymi skarpetkami to moj brat - Prince. Jeszcze dwa dni temu siedzieliśmy w takiej duużej klatce razem z naszym trzecim bratem, a godzine później zapakowali nas do torby (niestety tylko we dwóch) i wypuścili potem w takim miejscu, którego nawet nie ogarniam wzrokiem. Wiem tylko, ze jest straaasznie dużo fajnych rzeczy, po których możemy się wspinać, zsuwać, wskakiwać, spać, gryźć, podrzucać i co jeszcze tylko nam przyjdzie do glowy. Dostaliśmy tez takie śmieszne pudełko, gdzie jedna z tych Pań, które z nami przyjechała, kazała nam robić siusiu no i...no wiecie co jeszcze. Zgodziliśmy się, w sumie, to całkiem niegłupi pomysł, a i pudełko fajne, bo niebieskie takie, a ten piasek łaskocze w łapki.
Generalnie wszystko jest super, tylko ten świat jakoś dziwnie sie kręci dookoła mnie. Pytalem Princa, ale on mówi, że u niego wszystko stabilnie. A moja podloga jakoś mi ucieka. Dziś słyszałem, że moja nowa mama (dziwna taka, nie ma futerka i nie mruczy, ale daje dobre jedzonko) powiedziała smutno, że chyba nie jestem zdrowy. Mowiła coś o dekarzu, mleczarzu...nie, chyba lekarzu jakimś. Nie wiem o co chodzi dokladnie, ale coś czuję, że dziś znowu bede miał intensywny dzień.
Nie wiem, jak to sie wszystko skończy, ale obiecuję, że jak tylko będe mógł to bedę pisał:) A czasem dam tez bratu dostęp do klawiatury. Tymczasem liże Was w nosek na pożegnanie, trzymajcie za mnie kciuki bardzo mocno.

Ozzy