Etykiety

poniedziałek, 30 stycznia 2012

Ci, którzy byli i my na ich miejsce

Jeżu kolczasty , ile to czasu mineło już!!!  pół roku zleciało tak szybko normalnie, że sie nawet nie zdążylismy zorientować. A sie wydarzyło sporo w tym czasie, nie powiem. To znaczy powiem Wam, pewnie, że powiem, bo i czemu nie:) Od sierpnia to było tak, że dopiero w listopadzie wydarzyła sie bardzo ważna rzecz. Mama często rozmawiala z babcią przez telefon i mówiła smutno dość, że ktoś jest chory i że może czegoś ktoś nie przeżyć. Po tych rozmowach płakała zazwyczaj. I własnie pod koniec listopada mama poprosiła tatę, żeby bardzo szybko pojechali do babci. Pośpiech był bardzo duży, ale sie okazało, że konieczny, bo Mama jechała sie pożegnać ze swoim psem. Bundy odpoczywał sobie u babci, bo był już bardzo stary. I przez ostatni czas mu sie bardzo pogorszyło. I mama musiała sie zdecydować. Tak mówiła, ale nie wiem na co, bo nie chciała przy nas rozmawiać. I pojechali, a nas zostawili. I jak wrócili to usłyszeliśmy, że Bundy już do nas nie wróci. Myśmy go prawie nie znali, ale mama bardzo go kochała. To już ze 14 lat, jak go ze schroniska wzięła i przez ten rok ostatni oba psy odeszły za Tęczowy Most. To może my teraz wam pokażemy, jak wygladał Bundy i Dalida, choc Bundiego mogliście zobaczyć w pierwszych notkach:





Rudy Bundy i Dalida vel Psiodźwiedź



Postanowiliśmy z chłopakami, i zdaje się, że Luśka też, że będziemy mamę rozweselać jak się da, będziemy się łasić, przytulać mruczeć (jak kto umie oczywiście) i robić wszystko, żeby mamie nie było smutno. Chwilkę to trwalo, ale udało sie!! Mama już parę dni później uśmiechała sie do nas i głaskała nas bardzo długo:) Misja zostala wykonana!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz